NEWS

Kocham opalanie natryskowe

08.10.2020

Tak, jeszcze kilka lat temu nie wierzyłabym, że napiszę to zdanie. Przed laty stolica nie miała wielu tego typu miejsc, a moje doświadczenie z pewnego gabinetu na Mokotowie było raczej straszne. Sobota rano, właśnie miałam iść na ślub siostrzenicy, a z opalającej tuby wyszłam… brązowo-żółta. Pokazałabym zdjęcia, ale trochę się wstydzę ????

 

Teraz jednak było inaczej. Latem stanęłam na progu salonu Lycon w Elektrowni Powiśle i uznałam: raz kozie śmierć. Dziewczyny zapewniały, że przez lata wiele się zmieniło w branży opalających produktów i teraz efekt jest świetny. W dodatku Lycon to produkty z Australii, a tam o słońcu i opalaniu wiedzą sporo. Plus: w składzie bronzera jest naturalny pigment, biomelanina. OK, pomyślałam, najwyżej zatrzasnę się pod prysznicem z peelingiem i będę szorować aż zejdzie. Na szczęście strachy nie miały sensu. Ale od początku…

Autorka. Efekt 3 minuty po.

Przed zabiegiem zawsze robimy peeling, najlepiej specjalną suchą, ostrą i nieźle drapiącą rękawicą. Ja połączyłam rękawicę z drobinkowym kokosowym peelingiem (zmysły ponad wszystko) i ruszyłam do Lycona. Pani Ewa nałożyła mi nieco ochronnego balsamu na tzw suche miejsca – stopy, dłonie, palce, łokcie. Na włosy założyłam czepek. Można robić zabieg nago, można też w specjalnych jednorazowej bieliźnie. Wybrałam tę drugą opcję, by napawać się widokiem jaśniejszego paseczka.

To urządzenie „muska” nas słońcem

A potem pada to pytanie: Jaką życzy sobie opaleniznę? Jak po weekendzie spędzonym nad Bałtykiem? Czy raczej dwa tygodnie na Karaibach? Czy ciepły odcień Bali? Już na te słowa lekko odpłynęłam, wyposzczona w pandemii i spragniona dalekich podróży. Uznałam jednak, że lepiej jeśli pani Ewa sama dobierze mi odpowiedni odcień do mojej karnacji. Powstała mieszanka dwóch odcieni, co dało przepiękny efekt!

Efekt paseczka – zawsze cieszy!

Cały zabieg trwał około 10 minut. Weszłyśmy do specjalnej kabiny, gdzie pani Ewa stała ze mną i specjalnym „pistoletem” spryskiwała mnie produktem opalającym. Należy ustawiać w różnych pozycjach, by preparat rozszedł się równomiernie. Po chwili było po wszystkim. Usłyszałam, że efekt utrzyma się około 10 dni. Dłużej – jeśli będę pamiętać o balsamie nawilżającym. Najlepiej tuż po zabiegu mieć na sobie luźne, ciemne ubranie. I powiem Wam, że moja skóra wyglądała ślicznie – jak na zdjęciu wyżej. Zdrowe muśnięcie słońcem, żadnych przebarwień, efekt idealnych wakacji. Już wiem, że tak właśnie przeżyję jesień – z ładną, delikatną opalenizną. Oszukam mózg, że jestem świeżo po wypadzie na Bali. Totalnie polecam!

Ostatnio wysłałam na SprayTan (tak nazywa się zabieg w Lycon) moją przyjaciółkę. Zwykle zachwyca się filmami i książkami, a o rozmaitych zabiegach i kosmetykach mówi raczej umiarkowanie (lubię, nie lubię, fajne, niezłe). Tym razem zadzwoniła z prostym komunikatem: „Słuchaj! Dzwonię tylko na minutę, żeby ci powiedzieć, że kooooooocham to opalanie! Zapisuję się na kolejne za miesiąc!”